wtorek, 20 grudnia 2011
Miejscowa idiotko... Ridley Scott zaprasza do armii
G.I. JANE, reż. Ridley Scott, USA 1997
Kobieta, gdy coś postanowi, dopnie swego, nawet za cenę intelektualnego i emocjonalnego cofnięcia się w rozwoju do poziomu nabuzowanego testosteronem nastolatka z grzybicą stóp, podniecającego się służbą w komandosach. Tylko po co, na litość boską? Żeby w minimum 500 słowach napisać drukowanymi literami, dlaczego kocha marynarkę Stanów Zjednoczonych, a Ridley Scott mógł według tego wypracowania nakręcić swój najgorszy film?!
Żeby w podszytym perwersją związku uczennica-nauczyciel dać się katować Viggo Mortensenowi recytującemu poezje D.H. Lawrence'a i rozkoszującemu się arią Casta diva...
HELIKOPTER W OGNIU (Black Hawk Down), reż. Ridley Scott, USA 2001
W odróżnieniu od arcydzieł pokroju Czasu Apokalipsy czy moralitetów w rodzaju Plutonu, ten obraz nie figuruje na liście filmów najbardziej znienawidzonych przez Pentagon. Ogląda się go jak trzymający w napięciu western, w którym naszych dzielnych chłopców zastąpili nasi dzielni chłopcy a okrutnych Indian bestialscy Somalijczycy. Ogląda się go z dużą przyjemnością, zapominając, że ta rzeź wydarzyła się naprawdę - znamy nazwiska osiemnastu poległych Amerykanów, bezimiennych tubylców zaś zabito "około tysiąca"...
Etykiety:
Black Hawk Down,
G.I. Jane,
Ridley Scott,
Viggo Mortensen
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz