piątek, 22 lutego 2013

O semickim Robin Hoodzie



OPÓR (Defiance), reż. Edward Zwick, USA 2007

Robin Hood tym razem nazywa się Tewje Bielski i jest obrzezany. Archetypizacja nieco się komplikuje, gdy jego młodszy brat okazuje się Mojżeszem...
Amerykanie lekką stopą przechodzą nad przynależnością państwową i skomplikowanymi układami narodowościowymi Kresów Wschodnich w czasie II wojny światowej, pozorując jednocześnie troskę o szczegół: bohaterowie między sobą rozmawiają wprawdzie po angielsku (gdy mieliby mówić po polsku), ale ze słowiańskim akcentem, zaś z Białorusinami i Rosjanami po rosyjsku, a z Niemcami po niemiecku.

PS Orientacji nie ułatwia też starannie szkolnym pismem wykaligrafowana tabliczka, którą nieznani widowni sprawcy zostawiają przy zamordowanym filosemicie: Amant (!) Żydów. Jest to jedyny akcent polski wprost; już widzimy białoruskiego milicjanta czy polskiego żydożercę, który ją z wysuniętym językiem w skupieniu maluje.

PPS Tak, to najgorszy film w dorobku Jamiego Bella, ale tu - inaczej niż w późniejszej Jane Eyre - udaje mu się ożenić z Mią Wasikowską.




piątek, 1 lutego 2013

RÓŻĄ ZAKWITA RÓŻA I NIKT INNY






WESELE, reż. W. Smarzowski, POL 2004

Zamiast rechotać - płakać z przerażenia wypada. Choć w gruncie rzeczy to satyra społeczna z odrobiną komedii romantycznej, w której prawdziwa miłość triumfuje nawet po dwudziestu latach.

DOM ZŁY, reż. W. Smarzowski, POL 2009

I w zachlanej do nieprzytomności zapadłej polskiej wsi zdarzają się zbrodnie na miarę antycznych tragedii. Tu już miłość nikomu nie przynosi odkupienia.

RÓŻA, reż. W. Smarzowski, POL 2011

Opowieść o wielkiej miłości bez scen miłosnych - choć właściwie wszystko między głównymi bohaterami jest nietypową sceną miłosną: i kopanie kartofli, i zdobywanie morfiny na czarnym rynku. Opowieść o mężczyźnie, jakich już nie ma, i o kobiecie, jakich wciąż są tysiące pod każdą szerokością geograficzną.

PS Swietłana Aleksiejewa miała rację: WOJNA NIE MA W SOBIE NIC Z KOBIETY.