środa, 17 grudnia 2014

Rewia z plastiku


BURLESKA (Burlesque), reż. Steve Antin, USA 2010

Zastanawiające, że milion operacji plastycznych Cher (dzięki którym coraz bardziej przypomina Morticię Addams) nie przeszkadza nam zupełnie, za to botoksy i sylikony panny Aguilery przyprawiają o ból zębów. Miota się dziewczę z poświęceniem niewystarczającym jednak do przekonania nas, że ten plastik nie tylko jest sierotą z Ohio, ale również umie śpiewać. Nawet najlepszy chirurg nie zapewni inteligentnego wyrazu twarzy, lecz zez wszak łatwo można skorygować?

PS Ziegfeld Girl (Kulisy wielkiej rewii, reż. Robert Z. Leonard, Busby Berkeley, USA 1941) to wprawdzie nie jest - a tym bardziej Ziegfeld Follies (Rewia na Broadwayu, reż. Vincente Minelli i in., USA 1945) - stąd zapewne tylko jedna gwiazda w obsadzie. Zawsze mogło wyjść z tego Showgirls.

PPS Bez Boba Fosse'a tego filmu by, rzecz jasna, nie było. Ale wolimy Boba Fosse'a.


poniedziałek, 8 grudnia 2014

Nuda, panie. Nic się nie dzieje




HOBBIT. NIEZWYKŁA PODRÓŻ (The Hobbit. An Unexpected Journey), reż. Peter Jackson, USA-NZL 2012

Nudna jak flaki z olejem historia wyprawy infantylnej bandy karłów o kretyńskich imionach na smoka nie może wiele stracić na adaptacji. Owszem, zyskuje nawet rozwleczona do trzech części, ale jednak lepiej gdy Martin Freeman gra Rembrandta. Dla niego, dla Agaty Buzek, a przede wszystkim dla nas:



piątek, 5 grudnia 2014

007 znowu nadaje (się), a J-23 wprost przeciwnie


SKYFALL, reż. Sam Mendes, GB-USA 2012

I tak oto ze Stacji Zapomnianych Agentów powróciliśmy do domu. Warto było znieść czyściec Casina Royale (reż. Martin Campbell, GB-USA 2006) i Quantum of Solace (reż. Mark Forster, GB-USA 2008) *), by zobaczyć, jak bondowska saga po pół wieku zatacza krąg do początków. Dostajemy największe bodaj w historii cyklu nagromadzenie wybitnych aktorów na metr bieżący taśmy oraz najulubieńsze wyróżniki bonderów w nowych wariantach. Nawet pannę Moneypenny, której tak dotkliwie było nam brak.

PS Kto wie, może w następnej części dadzą wreszcie zagrać Craigowi czarującego przystojniaka?

*) Ba, twierdziliśmy nawet, że 007 już nigdy nie wróci!



HANS KLOSS. STAWKA WIĘKSZA NIŻ ŚMIERĆ, reż. Patryk Vega, POL 2012

Skoro już się jest tym karłem, co wdrapał się na ramiona olbrzyma, nie należy zaczynać od zepsucia tytułu bijącego na głowę wszystko, co kiedykolwiek wymyślili Ian Fleming i epigoni. I żadne aktorskie wygi nie pomogą, jeśli nic nie dostały do zagrania (widać Pasikowski i Vega nie mieli telefonu do Andrzeja Zbycha). Mogło wyjść cacko, nawet z dziurką. Wyszła dziurka, która wchłonęła inteligencję, wdzięk i autoironię oryginału.

PS Pamiętacie, jak Kloss mawiał z błyskiem w oku: "To świetna dziewczyna"? A pamiętacie te dziewczyny? No to tylko pamięć nam została.

PPS Tak, wiemy że Andrzej Zbych to spółka autorska Andrzeja Szypulskiego i Zbigniewa Safjana. Wiemy też, że obydwaj zmarli w 2011.

Na pocieszenie - śpiewali to też Skaldowie, ale oto wersja samego Stanisława Mikulskiego:


wtorek, 2 grudnia 2014

PORTRETY NIEKONIECZNIE WE WNĘTRZU



SZALONA MIŁOŚĆ (Amour fou), reż. Jessica Hausner, AUT-LUX-GER 2014

Gdyby Edward Hopper był niemieckim malarzem romantycznym... - myślimy, patrząc na ascetycznie harmonijne kadry Martina Gschlachta. A przecież nim był tak samo, jak i siedemnastowiecznym Holendrem. W żywych obrazach zgodnych z gustem epoki opowiada nam się lekko ironicznie (również z tymże gustem) o pragnieniu śmierci pewnego poety (Heinricha von Kleista) i jego platonicznej kochanki (Henriette Vogel). Tyleż w tym ekspozycji, co i przysłonięcia, a młodość durna i chmurna dba o równe ułożenie serwetek. W końcu to germańskie burza i napór.

--> https://www.youtube.com/watch?v=y8F37hJIf70


SIOSTRY I SCHILLER (Die geliebten Schwestern), reż. Dominik Graf, AUT-GER-SUI 2014

Spodziewaliśmy się troszkę Gotyku Kena Russela (GB 1986), a tu kilkunastoletni romans epistolarny nam się dostał, wysnuty z jednego nadpalonego arkusika dotrwałego do naszych czasów. Pióra gęsie biegną po papierze, atrament się rozlewa, pieczęcie w laku odciskają, wicher duje, wodospad huczy, galopują konie z rozwianymi grzywami. Soczysta i solidna biografia uczuć Friedricha Schillera i sióstr von Lengefeld - jak się okazuje, to on był w ich związku tym trzecim. Jednak: Kto kobietę lubą zyskał, niech się włączy w wspólny szał. A co dopiero dwie!



--> https://www.youtube.com/watch?v=RIuz6_ipl6o

czwartek, 16 stycznia 2014

Niektórzy myślą, że to film wszech czasów. I jest ich niepokojąco wielu



AVATAR, reż. James Cameron, USA 2009

Cóż, i tym razem polska kinematografia była pierwsza. Konkretnie Janusz Majewski w 1964.*)

PS Przy pierwszym podejściu zasnęliśmy po kwadransie. A właściwie po pół godzinie, bo oglądaliśmy w przyspieszonym tempie.

PPS Czy po trzydziestu jeden latach pracy twórczej nie powinno się dojrzeć emocjonalnie 
i artystycznie?

PPPS Owszem, skądś znamy te charakterystyczne wielkie oczy, płaskie nosy i spiczaste uszy. 
Z Labiryntu fauna (El laberinto del fauno, reż. Guillermo del Toro, ESP-MEX-USA 2006). I nie tylko.

*) Patrz tu.

A na deser Peter Stults  (z Alternate Universe Movie Poster):


...oraz trochę minimalizmu dzięki Speckyboyowi: