wtorek, 9 kwietnia 2013

Moc dziecięcego kłamstwa


POLOWANIE (Jagten), reż. Thomas Vinterberg, DAN-NOR-SWE 2012

Jeśli jeszcze kogoś nie zniechęciły do przeprowadzki do Skandynawii ani Zło Jana Guillou (i wyborna adaptacja Mikaela Håfströma z 2003), ani tamtejsze kryminały (i ich w większości j/w), temu wreszcie przejdzie po Polowaniu. Thomas Vinterberg jak zawsze obnaża kulturę przemocy skrytą za fasadą patriarchalnego, ksenofobicznego społeczeństwa i jak zawsze nie znajduje litości dla pobratymców. Oglądając jego filmy aż się wierzyć nie chce, że to ten sam pogodny człowiek, którego widzieliśmy w dokumencie Kino zasiada do stołu (Le cinéma passe à table, reż. Anne Andreu, FRA 2006).
Dla równowagi zalecamy Fanny i Aleksandra (Fanny och Alexander, reż. Ingmar Bergman, FRA-SWE-RFN 1982), ewentualnie Jak w niebie (Så som i himmelen, reż. Kay Pollak, SWE 2004).

PS Mads też wyborny. Też jak zawsze.

PPS Przypomniał nam się inny obraz o dziecięcych kłamstwach i ciężkiej doli nauczycieli: Niewiniątka (The Children's Hour) Williama Wylera z 1961 wg sztuki Lillian Hellman*) - Audrey Hepburn i Shirley MacLaine oskarżone zostają przez tępą lecz cwaną uczennicę o związek lesbijski (a w tle William Holden duchowe rozterki przeżywa).

 
 http://www.youtube.com/watch?v=fTv6bnOjE04

*) Niedawno do obejrzenia na West Endzie z Ellen Burstyn i Keirą Knightley; jeśli ktoś w sezonie 2010/11 bawił w Londynie, rzecz jasna...

piątek, 5 kwietnia 2013

ONA WSPANIAŁA, A ON BOSKI




WSPANIAŁA (Populaire), reż. Régis Roinsard, FRA 2012

Aż nam się po seansie francuski z liceum przypomniał: La Magnifique est magnifique vraiment, mais Romain est divine. Pewnie narobiliśmy błędów gramatycznych...
Bogu - jeśli jest  - dzięki za francuskie kino. Labiedziła Agnieszka Holland przy okazji Artysty, że Oscara dostał "film-wydmuszka", my tam nie narzekamy. Czasem pora na Gorączkę, czasem na Wspaniałą.
Kto rozkochany w kinie lat 60-tych, kto uwielbia sophisticated comedies, komu tęskno za inteligentnymi filmami o wyrównanej walce płci zakończonej odnalezieniem harmonii, dla kogo Doris Day i Rock Hudson to para wymarzona - niech ogląda. Raz, drugi, trzeci, zachwycającym pietyzmem, z jakim potraktowano detale, się rozkoszując.
I, pozostając przy religijnej retoryce, módlmy się, by Hollywood nie zrobiło własnej wersji, bo byłaby nie do zniesienia. Francuzi są mistrzami balansu, wciąż.