wtorek, 8 grudnia 2015

Dwa spojrzenia na Saint Laurenta



YVES SAINT LAURENT, reż. Jalil Lespert, FRA 2014

Zaskakująco wyprany z kolorów film o twórcy jednych z najbarwniejszych kolekcji w historii mody. Kto spodziewał się soczystej uczty wizualnej, srodze się zawiedzie. Kto liczył na charakterystyczną dla francuskiego kina pogłębioną psychologię postaci, zawiedzie się jeszcze srożej. Dyktator widziany okiem wieloletniego partnera jawi się rozedrgany, chimeryczny, życiowo bezradny i uzależniony od rzeczonego Pierre'a Bergégo jak od respiratora. Producenci zyskali prawo do użycia znaku firmowego, ale nie rekompensuje to dotkliwego braku legendarnych strojów. Wciąż nie możemy wyjść z zadziwienia, że Pierre Niney dostał za rolę tytułową Cezara - nie żałujemy mu, ale chociażby w Mężczyźnie idealnym (Un homme idéal, reż. Yann Gozlan, FRA 2015) miał o wiele więcej do aktorskiej roboty i okazję tę z powodzeniem potrafił wykorzystać.


SAINT LAURENT, reż. Bertrand Bonello, FRA 2014
  
Główną rolę żeńską kreuje w tym obrazie moda, główną męską Gaspard Ulliel (niepodobny do oryginału, ale doskonale się weń wcielający - vide casus Religi i Kota). Pełnokrwiste są tu zarówno stroje, jak i noszące je postaci, głęboko nasycone i kolory, i osobowości. YSL jest niewolniczo oddanym krawiectwu - haute couture i prêt-à-porter - dyktatorem, a główna ta sprzeczność pociąga za sobą pozostałe: artysta i rzemieślnik, nadwrażliwiec i twardziel, romantyk i rozpustnik, koneser sztuki flirtujący z kulturą popularną. W końcu, lecz nie na końcu, homoseksualista, który kochał kobiety i sprawiał, że rozkwitały (co pięknie pokazuje scena przymiarki pani Duzer). To nie koniec atrakcji, na wielbicieli kina czekają jeszcze Dominique Sanda i Helmut Berger, Léa Seydoux, Valeria Bruni Tedeschi, Louis Garrel i Jérémie Renier. Nadzwyczaj intensywny i bombardujący zmysły film, którego twórcom musiał wystarczyć Cezar za najlepsze kostiumy. A podobno Francuzi znają się na kinie...



środa, 4 listopada 2015

A duch Murnaua unosi się nad wodami




 MNICH (Le moine/El monje), reż. Dominik Moll, ESP-FRA 2011

Przyszłoby Brytyjczykom do głowy ekranizować pregotycką powieść Lewisa w tonacji serio? Francuzom przyszło i - wbrew zdrowemu rozsądkowi - nie zakończył się ten eksperyment klapą. Jeśli wyrosło się w tradycji przedstawiania Tartuffe'a jako szczerze wierzącego i odrzuci anglikańskie stereotypy na temat katolików, można spojrzeć na historię Ambrozja jak na Noc zmysłów (tym bardziej, że to Hiszpan). Mimo zupełnie innej tonacji kolorystycznej skojarzenia z Nosferatu wampirem (1979) będą jak najbardziej uprawnione. Skoro zaś Herzog, to i Murnau (Nosferatu - symfonia grozy, 1922), nie może inaczej być.



--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


FAUST, reż. Aleksandr Sokurow, RUS (GER-CZE-ISL) 2011

Zaginiona wersja reżyserska filmu Friedricha Wilhelma Murnaua (1926) - tylko taśmę wirażowaną więcej niż jednym barwnikiem i pasek magnetyczny na jej marginesie znajdujemy. Niech nas nie zwiedzie brak napisów i nazwisko Aleksandra Sokurowa w czołówce!

PS Znajdą się pewnie i tacy, którzy rozpoznają w tym obrazie zapomniane dzieło Andrieja Tarkowskiego.







wtorek, 3 listopada 2015

Gdyby Hitlera nie było...


AMBASSADA, reż. Juliusz Machulski, POL 2013

A teledysk był taki zabawny...

Z uwagi na irytującą prostotę i bolesną przewidywalność podejrzenie, iż reżyser zekranizował jedną z ostatnio sprokurowanych przez się fars, byłoby całkiem zasadne. Zaskakuje jednak finał spełniający sen jaki złoty absolutnie każdego Polaka. 

Czarodziejską różdżką tknięta historia zachowuje ciągłość z wyidealizowaną II Rzeczpospolitą/Rzecząpospolitą, żaden Dolfi czy Soso nie dali nam - Narodowi Wybranemu w końcu! - rady. Faszyzująca prawica dostaje mocarstwo wymarzone przez endecki Instytut Zachodni, kosmopolici europejską stolicę pełną gębą, a socjaliści (szczególnie czujący emocjonalną więź z Bundem) rozkwitłe i artystowskie Nalewki. Zaś bolszewików leguny nie wpuściły do Nieba jeszcze w 1920.

PS Komentarz na YouTubie: polecam film naj leprzy jaki widziałam. Kto powiedział, że analfabetka nie może wyrażać opinii?



poniedziałek, 2 listopada 2015

Nóżka nie dryga, bo kamienieje


DISCO POLO, reż. Maciej Bochniak, POL 2015

No i się okazało, że Kościukiewicz - z zawodu aktor - jest lepszym scenarzystą niż własna żona - z zawodu reżyser.

Orgia wyobraźni twórców zdaje się zmierzać ku nieskończoności, a frajda widza - już po odzyskaniu przezeń przytomności - dzielnie za nią nadąża. Kto znał inkryminowany gatunek twórczości narodowej jeno z reportaży w „Polityce” i „Wyborczej”, dozna wprawdzie szoku kulturowego, ale wyborne aktorstwo i rozkoszna żonglerka filmowymi cytatami łacno go zeń wyprowadzą. Kto jest disco polo entuzjastą, nie zakuma konwencji, ale może się wzruszy historią jak z ulubionych piosenek. Kto nie zakuma niczego... Komu zabraknie pogłębionej analizy socjologicznej... Kto...

PS Bogu ducha winnym ludziom wpycha się Kafkę i Hendriksa. A w tym kraju 7 procent ludzi ma wyższe wykształcenie, z tego może co dziesiąty naprawdę konsumował (sic!) Kafkę. Reszta nic nie rozumie, za cholerę. A co można robić przy Hendriksie? Nie tańczyć, tylko dać sobie w żyłę.  /Złote myśli entuzjasty disco polo Pawła Pitery - reżysera m.in. serialu Na kłopoty... Bednarski -  z reportażu Wojciecha Staszewskiego i Mariusza Szczygła „Usta są zawsze gorące”, 1995/



piątek, 9 października 2015

Sophie Marceau musi mieć grzywkę



ANNA KARENINA, reż. Bernard Rose, USA 1997

Ktoś się zapatrzył na klasyczne Hollywood, ale i na Doktora Żywago Davida Leana, bo echa ich wartkich skrótów i epickiego rozmachu pobrzmiewają przez cały film. Wszystko tu jest wbrew Tołstojowi, ale najbardziej hrabia Wroński - dorosły, odpowiedzialny, a nawet szczerze Annę kochający. W interpretacji zabójczo męskiego Seana Beana rozbudza w nas tęsknotę za nieosiągalnym ideałem. Zapłaciliśmy za melodramat kostiumowy, więc go dostajemy, co sprawia nam niemałą frajdę.




środa, 16 września 2015

(Bez tytułu, bo bez inspiracji)



TAJEMNICA WESTERPLATTE, reż. Paweł Chochlew, POL-LTU 2013

Po trzydziestu latach doczekaliśmy się koronnego dowodu potwierdzającego tezę z dzieciństwa, że film bez ani jednej kobiety nie nadaje się do oglądania. To coś w rodzaju teatru TV z większym budżetem, który jednak nie wystarczył na opłacenie operatora. Bardzo ładnie widać trajektorie pocisków, major Sucharski hoduje na tarasie pelargonie w barwach narodowych i pięknie się pieni w ataku padaczki, ale to za mało, by zdyskontować Stanisława Różewicza (Westerplatte, POL 1967). Trudno też rozstrzygnąć, co stanowi tytułową tajemnicę: czy załamanie nerwowe legendarnego dowódcy i patetyczny idiotyzm jego zastępcy, czy że major pisze list do rodziny, maczając wieczne pióro w kałamarzu.

Dla porównania:

poniedziałek, 14 września 2015

Karolak tu, Karolak tam



MIŁOŚĆ NA WYBIEGU, reż. Krzysztof Lang, POL 2009

Jak napisał współscenarzysta tego obrazu recenzując zupełnie inny film, Dorociński robi, co trzeba, i robi to dobrze (tylko zdecydowanie za mało!). Reszta, hm... Nawet historia Kopciuszka powinna mieć niejaki związek z rzeczywistością. No, chyba że uznamy zań smażone flądry.



WOJNA ŻEŃSKO-MĘSKA, reż. Łukasz Palkowski, POL 2011

Z założenia niesmaczny pastisz komedii romantycznych wg parodii literatury kobiecej na tle bełkotu i bredni ostatnich lat wyróżniający się chociaż oryginalnością. Odczytany dosłownie musiał przepaść, więc tym bardziej nikt się nie spodziewał Bogów.

A, no i Karolak z dedykacją dla Izy:


wtorek, 8 września 2015

Oral, anal i banał


PŁYNĄCE WIEŻOWCE, reż. Tomasz Wasilewski, POL 2013

Gdybyśmy byli Manuelą Gretkowską, napisalibyśmy, że zaiste jest to film gejowski, gdyż główny bohater ma do świata stosunek analny. Można oczywiście fantazjować o seksie z umiarkowanie atrakcyjnym chamidłem, skoro się podnieca myślą o pięknym hitlerowcu, ale po co zaraz kręcić o nim film? W głównej roli obsadzając w dodatku delikwenta, który nawet orgazmu udać nie potrafi - bo o grze aktorskiej mowy w tym wypadku być nie może? Nie jest Wasilewski ni Viscontim, ni Pasolinim, na Dolana nawet się nie zanosi, żaden wręcz z niego - po efektach sądząc - scenarzysta i reżyser. W polskim kinie zatem wciąż scena opłakiwania porucznika Wyganowskiego przez Krzysztofa Cedrę w Popiołach pozostaje najlepszą sceną męsko-męską.


środa, 7 stycznia 2015

Dyptyk o wojowniku i tancerce


ZAPAŚNIK (Wrestler), reż. Darren Aronofsky, USA-FRA 2008

Ich świat nie dysponuje językiem, którym mogliby o sobie opowiedzieć; nawet gdy podstarzała striptizerka cytuje Izajasza, myśli, że to słowa Mela Gibsona. Niewiedza pozwala jej na metaforę, którą uznalibyśmy za nieuprawnioną. I otwiera nam oczy. Kto żył w przeświadczeniu - jakże jednak słusznym - że wrestling jest rozrywką uprawianą i oglądaną przez osobników nie do końca sprawnych umysłowo, ten nie mógł pochylić się nad nimi ze współczuciem. Aronofsky pod warstwą głupoty, chciwości, oszustw i kiczu dostrzega bezmiar cierpienia - uwzniośla je, heroizuje i czyni uniwersalnym.

PS A przy okazji - to również opowieść o niewykorzystanej szansie na miłość, więc i na ratunek.



CZARNY ŁABĘDŹ (Black Swan), reż. Darren Aronofsky, USA 2010

Gorąco odradzamy miłośnikom Punktu zwrotnego (The Turning Point, reż. Herbert Ross, USA 1977)! Bez względu na przybieraną akurat minę Nathalie Portman nie zmienia wyrazu twarzy: "Jestem tak śmiertelnie przerażona tym, co się ze mną dzieje, że zaraz się rozpłaczę. I nic z tego wszystkiego nie rozumiem. A w ogóle to, mamo, przepraszam..." Z dużą ulgą przyjmujemy, gdy Vincent Cassel krzyczy, że powinna się przestać mazać - sami byśmy ją jeszcze kopnęli w tyłek.


Na odtrutkę: