KRÓLESTWO NIEBIESKIE (The Kingdom of Heaven), reż. Ridley Scott, USA 2005
Myśmy już zdążyli się przyzwyczaić, że Hollywood rządzi się osobnymi prawami,
w imię swoiście pojętej atrakcyjności nie licząc się z niczym i z nikim, ale gdyby
Wilhelm z Tyru dożył premiery, toby go dopiero szlag trafił! Machnąwszy ręką na
horrendalne przeinaczenia, pozostaje nam oddać się czysto wizualnej przyjemności i
zgodzić z przesłaniem: Królestwo Boże w nas jest bez żadnego związku z urzędnikami
Pana B.
G.I. JANE, reż. Ridley Scott, USA 1997 Kobieta, gdy coś postanowi, dopnie swego, nawet za cenę intelektualnego i emocjonalnego cofnięcia się w rozwoju do poziomu nabuzowanego testosteronem nastolatka z grzybicą stóp, podniecającego się służbą w komandosach. Tylko po co, na litość boską? Żeby w minimum 500 słowach napisać drukowanymi literami, dlaczego kocha marynarkę Stanów Zjednoczonych, a Ridley Scott mógł według tego wypracowania nakręcić swój najgorszy film?! Żeby w podszytym perwersją związku uczennica-nauczyciel dać się katować Viggo Mortensenowi recytującemu poezje D.H. Lawrence'a i rozkoszującemu się arią Casta diva... HELIKOPTER W OGNIU (Black Hawk Down), reż. Ridley Scott, USA 2001 W odróżnieniu od arcydzieł pokroju Czasu Apokalipsy czy moralitetów w rodzaju Plutonu, ten obraz nie figuruje na liście filmów najbardziej znienawidzonych przez Pentagon. Ogląda się go jak trzymający w napięciu western, w którym naszych dzielnych chłopców zastąpili nasi dzielni chłopcy a okrutnych Indian bestialscy Somalijczycy. Ogląda się go z dużą przyjemnością, zapominając, że ta rzeź wydarzyła się naprawdę - znamy nazwiska osiemnastu poległych Amerykanów, bezimiennych tubylców zaś zabito "około tysiąca"...